Lustrzanką w kosz, czyli dlaczego robię zdjęcia kompaktem

26 sierpnia 2015 godz.

Oglądam blogi, oglądam strony na Facebooku i co rusz ktoś się chwali, że właśnie kupił nowy aparat, zwykle lustrzankę. A ja na przekór wszystkiemu wyrzekłam się swojego sprzętu foto, którego można było mianować określeniem profesjonalnym na rzecz takiego małego kmiotka, jakim jest kompakt. OK, OK, to było już dawno temu i nawet pisałam o tym TUTAJ, ale uważam, że dziś jest odpowiednia pora na to, żeby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat przewagi kompaktów nad lustrzankami. Gotowi?


Główną i zasadniczą wadą dobrych lustrzanek jest to, że są po prostu zbyt duże i zbyt ciężkie. Dla mnie to było coś nie do obejścia. Jeśli ktoś zajmuje się fotografowaniem profesjonalnie, to nie ma wyboru - musi tachać. Natomiast ja z pewnych względów z profesjonalnej fotografii zrezygnowałam już dawno temu (ale to w sumie temat na osobną notkę) i aparat służy mi jedynie do prywatnych zastosowań (zazwyczaj). Po co mi więc lustrzanka do cykania fotek na imprezach rodzinnych czy w trakcie podróży?

Sprzęt, jaki posiadam to Sony Nex-6 wraz z obiektywami tej samej marki - 50mm f/1.8 oraz 18-55mm f/3,5-f/5.6. Przyznać muszę, że pokochałam tego malucha miłością szczerą i bezwarunkową. Służy mi dzielnie gdy muszę pstryknąć lakier do paznokci, imprezę u cioci, a także w trakcie podróży.


Prezentowany dziś aparat to kompakt z wymiennymi obiektywami. Dla mnie rozwiązanie idealne, zwłaszcza jak trafimy na dobry obiektyw, dzięki któremu możemy robić piękne zdjęcia. Większość zdjęć na moim blogu przez ostatnie półtora roku było robione właśnie obiektywem 50mm f/1.8.

Jadąc na wycieczkę biorę sobie mój aparacik i chowam do torebki, wyjmuję go w każdej chwili, gdy mam ochotę wykonać zdjęcie. Mało tego, na wyjazdy biorę zazwyczaj jedynie obiektyw 16-55mm i mimo że jakość zdjęć nie jest tak dobra jak w przypadku 50mm, to jednak korzyści są niewspółmierne, zwłaszcza przy widoczkach czy architekturze, gdy potrzebuję nieco szerszego kąta widzenia.

W tym przypadku nie wiąże się to z noszeniem mega ciężkiej torby lub plecaka z lustrzanką, i gdy przychodzi chwila wyjęcia sprzętu, nie muszę się zastanawiać czy wykonanie danego zdjęcia będzie się opłacało biorąc pod uwagę trud całego procederu logistycznego... ;) Po prostu wyciągam i pstrykam. Często też noszę go na szyi, nie jest ciężki, więc nie wadzi jakoś mocno.


Sam aparat daje całkiem duże pole manewru jeśli chodzi o ustawienia. Oprócz trybów dla laików fotograficznych mamy możliwość samodzielnego ustawienia ISO, przesłony, czasu naświetlania, itd. Jak w lustrze!

Ale, ale... Mimo że porzuciłam swoje lustro, wcale nie oznacza to, że pstrykanie kompaktem ma same zalety. Niestety większość kompaktów z wymienną optyką, z którymi miałam styczność, nie były tak szybkie jak lustrzanki. Dwa weekendy temu byłam w Krzeszowie i robiłam fotografie na zlecenie (taki tam wolontariat). Biegałam z moim kompaktem jak sarenka, ale czasami trudno było uchwycić pewne momenty. Mówię tu głównie o szybkości aparatu, czy raczej jego autofokusa (czyli autofokusa w obiektywie ;)). Wiem, że lustrzanka poradziłaby sobie z tym o wiele sprawniej.

Mimo wszystko jednak jestem zadowolona ze swojego wyboru i polecam wszystkim, którzy nie planują fotografii profesjonalnej. Porządny kompakt, dający naprawdę spore możliwości to zdecydowanie lepszy wybór niż najprostsza lustrzanka. Fakt, kiedyś było odwrotnie - lepiej było kupić najtańszą lustrzanką niż najdroższy kompakt, ale dzisiejsze aparaty są znacznie inne i dają ogrom możliwości.

A Wy co sądzicie? Kompakt czy lustrzanka?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani